Świętokrzyskie zadowoli nawet najbardziej wybrednych, bo do wyboru jest aż siedem różnych krain. Każda fascynująca!
Najgorszy jest pierwszy krok. Paraliżuje mnie widok zielonego dywanu z trawy falującego jak łóżko wodne i świadomość, że pod stopami mam jezioro głębokie na trzy metry. – Stąpaj po kępach. Będziesz miał pewność, że nie wpadniesz do wody – instruuje mnie Roman Gad, przewodnik po jeziorze Żabiniec. Idę za nim w kaloszach i z dwumetrowym kijem do sprawdzania, jak jest głęboko.
Żuraw spotyka się z czaplą
Chęć zobaczenia czarnych bocianów, żurawi, czapli siwej czy kaczek krzyżówek silniejsza jest od strachu. Powoli, krok po kroku, dochodzimy po pływającej darni do jednego z kilkudziesięciu skupisk nenufarów, tak pięknych jak te z francuskich obrazów impresjonistów. Mamy szczęście: jesteśmy przed godziną 15, gdy można podziwiać je jeszcze w pełnej okazałości, bo później zamykają białe płatki. Mógłbym tak na nie patrzeć i patrzeć, ale jednak okazuje się to niebezpieczne. – Gdybyśmy tak dłużej postali w jednym miejscu, jezioro zaczęłoby nas wciągać – ostrzega Roman. Udaje nam się dostrzec żurawia i czaplę. Na Żabińcu są też dwa gniazda czarnego bociana, ale zostawiamy je w spokoju.
Przewodnik pokazuje za to rosnącą na bagnistych brzegach czermień błotną z białymi kwiatami i trującymi czerwonymi jagodami. W cieniu bujnych traw kryje się owadożerna rosiczka okrągłolistna. Jest też bagno zwyczajne, zwane dzikim rozmarynem, i żurawina, której pełno na trzęsawiskach. – To żurawinowe zagłębie, pełno miejscowych przychodzi ją tu zbierać, a przy okazji zostawiają po sobie śmieci. Nie ma na nich rady – złości się Roman.
Jezioro Żabiniec na Pojezierzu Świętokrzyskim, odkrytym zaledwie kilkanaście lat temu przez naukowców z Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach, jest jedną z najbardziej niezwykłych atrakcji województwa. Znalazło się w krainie natury – jednej z siedmiu na Świętokrzyskim Szlaku Przygody nagrodzonym certyfikatem Polskiej Organizacji Turystycznej. Chociaż region uchodził za całkowicie pozbawiony jezior, przeprowadzone na przełomie XX i XXI w. wieku badania geomorfologiczne ujawniły nieznane i nienaniesione na mapy pojezierze. W widłach Wisły i Pilicy zlokalizowano ponad 450 jezior. Sporo ich w okolicach Łopuszna, Mniowa, Małogoszcza czy Piekoszowa. Większość z nich ukryta jest w lasach i starorzeczach, część stała się bagnami, niektóre osuszono albo zamieniono w stawy rybne. Żabiniec przetrwał. W świadomości miejscowych jako bagno, nie jezioro. Aż dziwne, że tak tajemnicze, groźne i piękne zarazem miejsce nie doczekało się własnej legendy, baśni. Szukałem i pytałem o to, odpowiedzi nie znalazłem. – Podobnie jak inne jeziora Żabiniec powstał u schyłku ostatniego zlodowacenia, jakieś 16–14 tys. lat temu – podkreśla przewodnik.
Roman udaje żabę. Po chwili odzywa się samiec alfa, który najwyraźniej usłyszał konkurenta. A za nim kolejne żaby. Swoim kumkaniem przewodnikowi udaje się rozgadać całe jezioro. Wśród głosów żaby wodnej i śmieszki wracamy na brzeg.
Ziemia Żeromskiego
Świętokrzyskie słynie nie tylko z pięknej przyrody, której ikonami pozostają najstarsze w Polsce góry. To tu stoi dąb Bartek – nazywany ostatnim Mohikaninem – i Góry Pieprzowe w okolicy Sandomierza , gdzie jest największe w Europie skupisko dziko rosnących gatunków róż (aż 15). Zachwycająca jest też Żeromszczyzna z Dworkiem Stefana Żeromskiego w Ciekotach. Tak naprawdę to replika dworu, który doszczętnie spłonął w 1900 r. Dziś mieści się w nim Centrum Edukacyjne Szklany Dom z pokojami gościnnymi i miejscem spotkań miłośników twórczości pisarza. Odbywają się plenery malarskie, komiksowe i festiwale książek. Jest też trochę klimatu z czasów Żeromskiego. Oryginalne meble, obrazy i bibeloty. W pokoju pisarza, na biurku pod oknem z widokiem na Łysicę, najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich, leży list do jego nieszczęśliwej miłości Ludwiki Dunin-Borkowskiej. Ty w świat, do ludzi, a ja do liry – pisał do niej nastoletni Stefan, który pokoleniowo dla Ludwiki był wujkiem.
Wytrawny Sandomirius
Z Kazimierą Zapałową, która przeszła całą Kielecczyznę, poszukując wiadomości o rodzinie Żeromskiego, a dziś jest honorowym kustoszem we dworze, rozmawiam o miłości Stefana, ale do tutejszej przyrody. – Był młody, w Ciekotach zamieszkał jako 7-latek, krajobraz chłonął całym sobą. Dlatego gdy już opuścił dom rodzinny, opisując ścieżki deptane przez swoich bohaterów, wciąż myślał o Ciekotach i miejscach z dzieciństwa, czasami je oczywiście ubarwiając – mówi Kazimiera Zapałowa. Przy okazji zaprasza na imieniny Stefana, które w tym roku w Szklanym Domu obchodzone będą 7 września. W programie są piknik literacki i zabawa ludowa na dechach. – Zapraszam na tę imprezę z prezentami dla pisarza – przypomina. Może jakiś stary mebel, fotel zapomniany i nieużywany w domu…? Co roku goście przynoszą mnóstwo przydatnych rzeczy.
Góry Świętokrzyskie, które tak miłował Żeromski, swoją nazwę wzięły od Świętego Krzyża. To druga nazwa Łysej Góry, na której, jak głosi legenda, nocami zbierały się na sabat wiedźmy. Niedługo po chrzcie Polski powstało tu najstarsze polskie sanktuarium, a dziś kończy się odbudowa zburzonej przez Austriaków w 1914 r. kościelnej wieży. Od września każdy będzie mógł się na nią wdrapać, by popatrzeć na Świętokrzyskie. To nowa atrakcja.
Na Święty Krzyż wchodzę od strony Huty Szklanej w gminie Bieliny, po drodze mijając osadę średniowieczną. Przed klasztorem Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej czeka już na mnie ks. Władysław Kozioł. Oprowadza mnie po sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego i pozwala wejść na wieżę, chociaż sam woli zostać na ziemi. – Przy dobrej pogodzie widać z niej Tatry – zachęca Paweł Krzysiek, kierownik budowy. Taras jest 36 m nad ziemią. Na tej wysokości przekonuję się, że nigdzie tak pięknie nie wieje jak w Kieleckiem…
Jest też inne miejsce na szlaku przygody, które warto odwiedzić. To niewielkie pożydowskie miasteczko Chmielnik. Jego największą atrakcją jest odnowiona synagoga z 1633 r., w której otwarto ośrodek Świętokrzyski Sztetl. Przechodząc stworzoną tu uliczką sztetla, jak Żydzi nazywali miasteczko, spoglądam na sceny z życia ówczesnych chmielniczan: są fotografie dożynkowe, młodzież bawiąca się na rynku, sklepikarze.
O zaradności kupieckiej mieszkańców można się przekonać także dziś, na niewielkim targowisku przy synagodze. Wierzcie mi na słowo, że bez chmielnickich jagodzianek stąd nie wyjedziecie. Podobnie jak bez wina kupionego na Sandomierskim Szlaku Winiarskim. Winnice są młode, założone kilka lat temu, ale jak dotąd zbiory się udają i kolejne roczniki m.in. Sandomiriusa, Silvio czy Domini leżakują.
Jadąc w stronę Sandomierza i dalej do Ćmielowa, warto zajechać do winnicy nad Jarem, którą założyli Sylwia i Mateusz Paciurowie. Gospodarze przemili, wino mają niezłe, a widoki cudne. Prawie jak w Portugalii, w dolinie Duero. Idealne miejsce do odpoczynku w drodze do Żywego Muzeum Porcelany w Ćmielowie.
Porcelana się rumieni
O wyrobach z fabryki AS Ćmielów mówi się, że to arystokracja wśród porcelan. I trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na różowe dzieła sztuki, których recepturę opatentował w 1936 r. Bronisław Kryński, przedwojenny współwłaściciel fabryki. – Odtworzenie jego przepisu po 70 latach było niezwykle trudne. Eksperymentowaliśmy z barwnikami, ale bezskutecznie. Dopiero dzięki przekazanym nam przez córkę Kryńskiego zapiskom wytworzyliśmy cenną masę porcelanową – opowiada Emilia Kwiecień z fabryki AS Ćmielów.
Trudno odkleić nos od gablot we wzorcowni. Są serwisy obiadowe, kawowe, lampy, dawne nocniki i figurki zwierząt wzorowane na tych z lat 50. i 60. Z Ćmielowa pochodzą też niezwykłe prezenty dla wielkich tego świata: np. naczynie do yerba mate ofiarowane papieżowi Franciszkowi czy figurki psów prezydentów Stanów Zjednoczonych – dostali je George W. Bush i Barack Obama. Tylko ceny przyprawiają o zawrót głowy. Kruchy czworonóg kosztuje ok. 18 tys. zł.
– Są klienci, którzy potrafią zaszaleć. Mówią, że życie jest kruche jak porcelana, dlatego trzeba z niego korzystać – filozofuje sprzedawczyni. Mnie tym razem stać na kotka i na filiżankę kawy z glinką kaolinową – głównym składnikiem masy porcelanowej, który wygładza i ujędrnia skórę. Ot, taka mała przyjemność dla duszy i ciała.
Krainy świętokrzyskiego szlaku przygody:
1. kraina legend
Centrum Edukacyjne „Szklany Dom”, Dworek Stefana Żeromskiego
Park Miniatur i Rozrywki „SabatKrajno”
Osada Średniowieczna w Hucie Szklanej
2. kraina czterech żywiołów
Żywe Muzeum Porcelany w Ćmielowie (na zdjęciu)
Muzeum Archeologiczne i rezerwat „Krzemionki”
Bałtowski Kompleks Turystyczny (dinozaury i park rozrywki)
3. kraina sacrum i profanum
Sanktuarium Drzewa Krzyża Świetego z tarasem widokowym
Centrum Kulturowo-Archeologiczne w Nowej Słupi (na zdjęciu)
Muzeum przyrodnicze ŚPN na Łysej Górze
4. kraina trzech rzek
Winnica nad Jarem w Złotej (na zdjęciu)
Sandomierz
Góry Pieprzowe
5. kraina talentów
Ruiny huty Józef w Samsonowie (na zdjęciu)
Dąb Bartek w Zagnańsku
Pałacyk Henryka Sienkiewicza w Oblęgorku
6. kraina kultur
Zespół Pałacowy w Kurozwękach
Ośrodek Edukacyjno-Muzealny „Świętokrzyski Sztetl”
Szydłów zwany polskim Carcassonne
7. kraina natury
Jezioro Żabiniec z pływającą darnią
Drewniany dwór z XVIII w. w Ludyni, w którym przebywał Tadeusz Kościuszko
Pałac Dobieckich w Łopusznie wg projektu Władysława Marconiego